Czy kalosze mają coś wspólnego z ubezpieczeniem na życie?

image
Marta Grabowska
14.06.2019 r.
Czas czytania: 3 min

Jakkolwiek dziwne może wydawać się to zestawienie, wbrew pozorom nie jest trudne wyszukanie podobieństw. Na co dzień nie myślimy o kaloszach głęboko ukrytych w szafie, ani o polisie czujnie śpiącej na dnie głębokiej szuflady. Nie zastanawiamy się, że je mamy, najczęściej nawet o nich nie pamiętamy. Dopóki słońce za oknem, a ciało zdrowe i pełne wigoru, nie przychodzi nam na myśl, że pogoda może się popsuć, a nam coś niefortunnego wydarzyć.

Według badania IMAS International Sp. z o.o., najważniejszymi wartościami w życiu Polaków są rodzina i bliscy oraz zachowanie dobrego zdrowia. 78% respondentów deklaruje, że chce chronić bliskich przed nieszczęściami, a kolejne 57% czuje się osobiście zobowiązanych do zapewnienia bytu bliskim na wypadek własnej choroby, niepełnosprawności lub śmierci. Deklaracje deklaracjami, jednak z dalszej części badania wynika, że tylko 28% respondentów posiada indywidualne ubezpieczenie NNW lub na życie.

Dlaczego więc nie ubezpieczamy się, skoro zdrowie i rodzina są dla nas najważniejsze?

Powodów braku posiadania polisy na życie może być tak wiele, jak wiele jest rodzajów wzorów na kolorowych kaloszach. Gdyby jednak pokusić się o wskazanie tych najczęstszych, klaruje się obraz poniższej trójki:

1. Jestem młoda, zdrowa i akurat mnie na pewno nic złego się nie stanie.

Statystyki Komendy Głównej Policji są nieubłagane. W 2018 r. na polskich drogach doszło do 31 674 wypadków, w których zginęło 2 862 osoby, a 37 359 zostało rannych. I nawet jeśli ujdziemy z życiem i nie damy się żadnym wypadkom komunikacyjnym, zaraz nadlatuje raport Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego z kolejnymi, miażdżącymi statystykami. Choroby układu krążenia oraz nowotwory złośliwe odpowiadają za prawie 70% wszystkich zarejestrowanych zgonów. Czy ktoś to zaplanował?

2. Ubezpieczenia są skomplikowane, a ich kupno czasochłonne.

Wybierając wakacyjny wyjazd przeszukujemy strony z dogodnymi połączeniami, śledzimy mapy, rezerwujemy noclegi, czytamy opinie innych. Poświęcamy sporo czasu na zapewnienie sobie komfortu podczas podróży oraz jak najlepszych atrakcji podczas wypoczynku. Czy na zawarcie polisy, która chroni nas i naszych bliskich na lata, nie warto poświęcić choćby ułamka czasu spędzanego na oglądaniu zdjęć leżaków nad hotelowym basenem? Zakup polisy jest o niebo prostszy, niż wybór miejsca letniego wypoczynku, nie wymaga badań lekarskich, ani długich i uciążliwych formalności. Trafiając do odpowiednio przeszkolonego Doradcy, nasze potrzeby zostaną szybko zdiagnozowane i w kilka minut wyposażymy się w skrojone na miarę ubezpieczenie. Nie taki diabeł straszny…

3. A tak naprawdę, to mnie nie obchodzi, co się stanie po mojej śmierci.

Ubezpieczenie na życie jest podstawową opcją, w której świadczenie otrzymują uposażeni wskazani na polisie w przypadku zgonu ubezpieczonego. Jednak, rozszerzając zakres ochrony, można sobie zapewnić wsparcie finansowe na czas powrotu do zdrowia, czy wypłatę świadczenia za każdy dzień pobytu w szpitalu. Drogie i długotrwałe leczenie mogłoby znacząco uszczuplić nasze oszczędności, a czasami nawet zredukować je do zera. Jeśli pomyślimy o ochronie odpowiednio wcześniej, nie tylko nie zaskoczą nas nieplanowane koszty, ale jeszcze będziemy mogli umilić sobie ten trudny czas dzięki dodatkowym środkom z wypłaconego roszczenia.

Czy kalosze, czy ubezpieczenie, nie myślimy o nich, dopóki nie są nam potrzebne. Pamiętajmy tylko, że o ile wyjście na deszcz w sandałach może nam popsuć jedno popołudnie, o tyle, brak polisy może mieć dużo bardziej poważne konsekwencje. Mądry Polak po szkodzie? Oby nie!

Podoba Ci się ten artykuł?

Subskrybuj nasz Newsletter i zyskaj:

  • interesujące publikacje ekspertów,
  • informacje o aktualnych promocjach,
  • wyjątkowe oferty Klubu korzyści.

Wprost na Twojego mejla!

Zapisz się

Może jeszcze
u nas zostaniesz?

Przejrzyj naszego bloga i dowiedz się, jak:

Interesujesz się tematyką oszczędzania pieniędzy?
Koniecznie sprawdź #WyzwanieOszczędzanie