Noworoczne postanowienia, które spełni każdy

image
Agnieszka Gorzkowicz
03.01.2024 r.
Czas czytania: 5 min

Nowy rok, nowa ja – ta historia co roku się powtarza. I co roku zastanawiam się: a może tym razem jednak tego nie robić? Nie postanawiać, nie stresować się, nie dołować niespełnioną obietnicą… Tylko jak żyć bez postanowień i być szczęśliwą?

Na początku roku każdy chce być „lepszą wersją siebie”. Przerwa świąteczna sprzyja postanowieniom: schudnę, będę zdrowo się odżywiać, pić więcej wody, więcej spać, wreszcie zacznę ćwiczyć. Parę dni mija i… z nieba wracamy na ziemię. A konkretnie do pracy i codziennego kieratu. Praca – dom – dzieci – szkoła – odrabianie lekcji – zakupy – z kotem do weterynarza – z samochodem do mechanika. Obowiązki przytłaczają swoją powtarzalnością i niekończącą się listą zadań. I gdzie tu wcisnąć jeszcze nowe potrzeby…?

Ja zaczęłam w tym roku od drobnej zmiany. Zamiast mówić o postanowieniach, spisałam swoje cele. Prawda, że od razu lepiej to brzmi i nie kojarzy się z noworoczną nagonką? Wszyscy wiemy, że w życiu cele są ważne. Że trzeba wiedzieć, czego się chce. A przynajmniej warto. Aktualnie jest zimowo i bajkowo, jak to w styczniu, więc może cytat z „Alicji w Krainie Czarów”, Lewis Carroll, wyjaśni, dlaczego tak uważam.

– Czy nie mógłby pan mnie poinformować, którędy powinnam pójść? – mówiła dalej.
– To zależy w dużej mierze od tego, dokąd pragnęłabyś zajść – odparł Kot-Dziwak.
– Właściwie wszystko mi jedno.
– W takim razie również wszystko jedno, którędy pójdziesz.
– Chciałabym tylko dostać się dokądś – dodała Alicja w formie wyjaśnienia.
Ach, na pewno tam się dostaniesz, jeśli tylko będziesz szła dość długo.

Zrób pierwszy krok, nawet najmniejszy

Więc jeśli wszystko nie jest ci jedno, to zostań tu jeszcze na chwilę. Nie chcę, żeby zrobiło się patetycznie. Ale kiedyś, znajomy psycholog i coach, pokazywał o ile dalej są ludzie, którzy chcą zacząć biegać i zaczynają od ubrania butów i tylko wyjścia na dwór – dalej od tych, którzy nie robią nic i tylko mówią o rozpoczęciu treningów. Brzmi trochę głupio? Trochę tak. A jednak. Ci ludzie już poczynili jakiś wysiłek, zrobili pierwszy krok – w przeciwieństwie do tych, którzy nadal siedzą na kanapie i snują wizje. Podobnie jest z odkładaniem pieniędzy. Nawet jeśli zaczniesz od odkładania przysłowiowej dyszki codziennie, to na koniec roku masz 3650. Niby niewiele, ale mieć a nie mieć? A dyszka to naprawdę niewiele, paczka papierosów czy kawa na mieście kosztuje przecież więcej.

Nie myśl o odkładaniu

A to codzienne odkładnie może być jeszcze prostsze. Po prostu włącz taką usługę, która będzie przekazywała końcówki transakcji na rachunek oszczędnościowy. Nie ma nic prostszego. Płacisz kartą, a zaokrąglenie do konkretnej kwoty automatycznie wędruje na twoje konto. Kwotę ustalasz sam i w zależności od opcji w banku. Może być tak, że są to zaokrąglenia do pełnych dziesiątek. Czyli kawa kosztuje 14 zł, to 6 zł leci na oszczędności. I pierwszy cel oszczędnościowy masz zrealizowany. Proste? Proste! Można odhaczyć.

Sprawdź, czy potrzebujesz

Drugi cel to rezygnacja. A może lepiej zabrzmi, jeśli nazwiemy go odzyskiwanie? Jednym ruchem możesz odzyskać kilkadziesiąt złotych miesięcznie, a pewnie i więcej. O co chodzi? No chodzi o nasze ulubione subskrypcje, podcasty, radia, seriale, muzyka, aplikacje z dietami, ćwiczeniami. No cóż, ten biznes właśnie polega, często na takich martwych duszach jak być może ty. Płacisz, a nie korzystasz. Lub korzystasz na tyle rzadko, że taniej Ci będzie kupić jednorazowo film czy wybrać jedną telewizję internetową, zamiast opłacać trzech. To co lubię w subskrypcjach, to to, że można często zrezygnować w dowolnym momencie i w dowolnym momencie wrócić. A to co lubię także w swoim telefonie, że mam takie miejsce „Twoje subskrypcje” i jednym kliknięciem robię „Anuluj”. I po sprawie. Cyk, drugi cel zrealizowany.

To ci się należy

Trzeci cel – pomyśl, co możesz mieć za darmo albo taniej. Jestem w stanie się założyć, że na pewno masz jakieś ubezpieczenia. Czy pamiętasz o nich, jeśli ci się coś przytrafia? Mam tutaj na myśli np. pomoc techniczną na wypadek awarii. Często takie ubezpieczenie jest elementem ubezpieczenia mieszkania. I często, jak już nam się coś wydarza, to telefon do ubezpieczyciela jest ostatnim, który w takiej sytuacji byśmy wykonali. A przynajmniej mam takie wrażenie, rozmawiając ze znajomymi. To duży błąd. Bo w przypadku przysłowiowego cieknącego kranu, zatkanej rury czy zatrzaśniętych drzwi, przerażeni tracimy czas na szukanie fachowca, zamiast zlecić to ubezpieczycielowi. Co więcej on także pokryje koszty naprawy, nam zostaną koszy części. A i te czasem pokrywa ubezpieczenie majątkowe mieszkania. Także polecam rachunek sumienia w tej sprawie. Jak i rachunek w przypadku ubezpieczenia NNW – jeśli je masz. Ono często wypłaci ci kilka stówek za nawet małe wypadki, jak oparzenie. A one też przecież piechotą nie chodzą.

Mam nadzieję, że choć trochę pomogłam Ci zrobić parę kroków do przodu. Prawda, że takie małe kroki także cieszą? Zacznij od prostych rzeczy, a z każdym dniem będziesz mieć więcej siły i motywacji, żeby sięgać po więcej.

Podoba Ci się ten artykuł?

Subskrybuj nasz Newsletter i zyskaj:

  • interesujące publikacje ekspertów,
  • informacje o aktualnych promocjach,
  • wyjątkowe oferty Klubu korzyści.

Wprost na Twojego mejla!

Zapisz się

Może jeszcze
u nas zostaniesz?

Przejrzyj naszego bloga i dowiedz się, jak:

Interesujesz się tematyką oszczędzania pieniędzy?
Koniecznie sprawdź #WyzwanieOszczędzanie