X

O mocy nicnierobienia

Nuda. Unikamy jej jak ognia, wizyt u dentysty czy wyrobów czekoladopodobnych. Nuda parzy i źle wygląda: na naszych tablicach na Facebooku, na naszych zdjęciach na Instagramie, a zwłaszcza w opowieściach w pracy, gdy każdy zdaje raport, co robił w weekend. Nicnierobienie  jest towarzyską samozagładą, dlatego intensywnie obmyślamy każdy dzień urlopu i wolnej chwili. Samotna kropla potu spływa nam po plecach, gdy po raz kolejny upewniamy się, czy wystarczy wstać w sobotę o 6:30 na poranną jogę, aby następnie pojechać do Karpacza i wspiąć się na Śnieżkę w tempie żwawym, mocno zadyszkowym, bo wieczorem idziemy na koncert Dawida Podsiadło. W niedzielę na spokojnie, tylko jogging, kino, obiad na mieście w knajpie z naklejką „Trip Advisor”, a wieczorem odpalenie kolejnego odcinka kursu angielskiego online. Czysty relaks.

W poniedziałek czujemy zalążki dumy – udało się wykonać plan. Czujemy się przygotowani do pracy, tylko czekamy na pytanie: „Jak tam weekend?”. Uruchamiamy pokłady nonszalancji, bo taki weekend, co to za weekend, dzień jak co dzień! Żeby było słychać, że stać nas na więcej. Żeby było widać, że nie takie weekendy na stałe zapisały się na kartach naszego skromnego, acz rozmaitego obycia. Wtem, w pół kroku do naszej opowieści znajoma (nie czekając na pytanie!) z pogodną energią rzuca: „jeździłam na rowerze po Amsterdamie, z bukietem tulipanów w koszu, a uliczny grajek do stóp rzucił mi komplement, który przyjęłam z lampką wina i piosenką „Kiss on my list” Daryla Halla i Johna Oatesa”. Nam w tym czasie uszło powietrze ze skrupulatnie nadmuchanego materaca weekendowych przeżyć, a nogi coraz boleśniej przypominają o 1602 metrach nad poziomem morza naszego powszedniego i skakaniu do „Trójkątów i kwadratów”. Obok kolega z absolutnie zrelaksowanym wyrazem twarzy zalewa herbatę czarną, zwykłą, w torebce okrągłej w swej herbatowości. Pytamy go (bo cóż nam pozostało), co robił przez ostatnie dwa dni. „Nic” odpowiada z zadowoleniem. Zastanawiamy się, jak to możliwe? To tak się da?

Dziś mamy o wiele więcej czasu niż nasi przodkowie. Chcemy go owocnie spożytkować, gdy otacza nas świat możliwości. Loty samolotem potrafią być tańsze niż bilet na pociąg do Warszawy, a najnowszą książkę Bondy możemy mieć w trzy minuty po tym, jak tylko ebook pojawi się w sklepie internetowym. Mamy taki dostęp do informacji, że każdy z nas może zostać nowym Hawkingiem. Wystarczy pracować. Jeszcze trochę popracować. A na koniec odrobina pracy i możemy na chwilę pójść spać. Tylko czy kolejne zadania to istota wolnego czasu? Prof. Robert Piłat na antenie Polskiego Radia przypomniał, że „To czas, w którym celebrujemy swoją wolność i cieszymy się brakiem przymusu”. Co więcej, brak przymusu, zwłaszcza listy zadań sprzyja rozwojowi kreatywności. Świetnie to widać na przykładzie dzieci. Odpowiednia dawka nicnierobienia daje im przestrzeń na zagospodarowanie własnego czasu i samodzielne decydowanie o swoich zajęciach. Fantazjowanie o egzotycznych podróżach czy bajecznych przygodach w kosmosie rozwija wyobraźnię. Niekończące zajęcia pozalekcyjne pozwalają im spożytkować pokłady energii, jednak są rutynowe, przewidywalne, rzadko dają pole do popisu własnym pomysłom – w końcu na szermierce, grze na gitarze lub karate trzeba nauczyć się już dawno odkrytych, ściśle określonych umiejętności.

A co z nami, dorosłymi? Nasz mózg także potrzebuje stymulacji, nowych bodźców, ale też przestrzeni na regenerację i swobodny „odpływ” myśli w dowolnym, nienarzuconym kierunku. Brzmi jak kreatywność? Dajmy sobie szansę na swobodny spacer umysłu zamiast strzelać biczem w nieustającym truchcie, żeby czasem nie zboczyć ze ścieżki. Dr Peter Axt wyznaje pogląd, że wszyscy mamy określoną ilość energii życiowej – od tego, jak wiele jej zużywamy, zależy nasze samopoczucie, zdrowie, a nawet długość życia. Dlatego robiąc mniej, czynimy dla siebie więcej. Podobnego zdania jest dr Richard Halley, który twierdzi, że nuda jest sposobem na gromadzenie energii, którą następnie spożytkujemy z sensem i w konkretnym celu. A kiedy zdrowo wynudzimy się w czasie wolnym, z większym zaciekawieniem zabierzemy się do pracy.

Loading ...